Produkcja silników do napędu hybrydowego. Fot. Toyota Motor Manufacturing Poland

Produkcja silników do napędu hybrydowego. Fot. Toyota Motor Manufacturing Poland

Aktualności

Koronawirus przynosi kryzys, ale też nowe otwarcie. Czy Polska na tym zyska?

Jeszcze kilka tygodni temu większość Europejczyków bagatelizowała znaczenie epidemii koronawirusa. „Gdzie Chiny, a gdzie my?”, „Grypa zabija więcej ludzi” – słyszeliśmy tego typu głosy. Dziś już zdajemy sobie sprawę z konsekwencji pandemii. Śmierć setek tysięcy ludzi, utrata miejsc pracy czy spowolnienie gospodarcze. Jednak coraz częściej wśród możliwych skutków epidemii wymienia się także zmianę łańcucha dostaw w przemyśle. Jaki może mieć to wpływ na Polskę?

 

Pandemia koronawirusa udowodniła kilka spraw. Przede wszystkim kapitał ma narodowość. To głównie polscy producenci wspierają szpitale w dostarczaniu sprzętu (maseczki, stroje ochronne). Część z nich przestawia nawet produkcję na tory walki z koronawirusem.

Pandemia potwierdziła także przydatność Spółek Skarbu Państwa. Azoty i Orlen, produkują płyn biobójczy, KGHM organizuje swoimi kontaktami zaopatrzenie dla szpitali, a LOT ściąga Polaków z najdalszych zakątków świata. Czy udałoby się nam tego dokonać, gdyby te spółki zostały sprywatyzowane?

Jak domek z kart

To jednak nie wszystko. W dobie walki z koronawirusem, przedsiębiorcy zauważyli potrzebę ostrożniejszej strategii rozmieszczania zakładów produkcyjnych. W erze globalizacji, przy błyskawicznej komunikacji, kierownictwo wielkich firm chętnie patrzyło na lokowanie fabryk w państwach, gdzie koszty utrzymania pracownika były niewielkie.

– Nikogo nie dziwi współcześnie posiadanie centrali zarządu w Nowym Jorku, zespołu finansowego w Londynie, księgowości w Delhi, obsługi klienta w Krakowie, linii produkcyjnej w Tiencinie, zespołu sprzedaży w Los Angeles, a laboratorium badawczo-rozwojowego w Zurychu. A to tylko sama struktura firmy, która wykorzystuje masę dostawców i usługodawców, którzy także rozsiani są po całym świecie. Wszystko działa idealnie podczas stabilnych czasów, rozsypuje się jednak jak domek z kart w czasach kryzysu – uważa Karol Wałachowski  z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

Dość dobrze możemy to zauważyć na przykładzie branży motoryzacyjnej. Wiele światowych koncernów automotive sprowadza części do pojazdów z Chin. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nawet jeden, niewielki detal może mieć wpływ na zahamowanie produkcji całego samochodu.

I właśnie taka sytuacja ma miejsce teraz. Generuje to wielkie koszty, które mogą znacznie przewyższyć przeniesienie produkcji do krajów o tańszych kosztach utrzymania pracownika. Przecież każdy dzień zatrzymania fabrykacji to dziesiątki lub setki milionów dolarów.

Podobna sytuacja ma miejsce w innych sektorach, np. elektronicznym czy farmaceutycznym.

– Europa, w tym i Polska, kilkanaście lat temu uzależniła się od dostaw substancji czynnych z Azji. W tej chwili 60-70 proc. substancji niezbędnych do produkcji leków sprowadzanych jest z Chin i innych krajów azjatyckich – powiedziała dla portalu Business Insider Barbara Misiewicz-Jagielak, wiceprezes Zarządu Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego. Dodała również: – To już wcześniej powodowało kłopoty z regularnym zaopatrzeniem się w leki, a teraz na to nałożył się koronawirus i panika ludzi związana z jego rozprzestrzenianiem się.

Znamy receptę?

„Może powinniśmy zmienić łańcuch dostaw produkcji?”, „Czy nie lepiej przenieść produkcję bliżej centrali firmy?”. Prawdopodobnie tego typu myśli pojawiły się głowach szefów światowej produkcji. Taka wizja jest coraz bardziej prawdopodobna. Warto jednak podkreślić, że potencjalnym beneficjantem takiego rozwiązania może być Polska.

Przede wszystkim za naszym krajem przemawia dobre położenie. Polska znajduje się w niedalekiej odległości od dużych europejskich producentów. Ponadto nasi fachowcy są znani z solidnej jakości, stabilności dostaw przy relatywnie konkurencyjnych cenach. Już dzisiaj nad Wisłą obecni są globalni producenci, jak np. Volkswagen, Toyota czy Pepsi. Być może opłacałoby im się teraz zacieśnić współpracę?

Takie zamiary niejako potwierdza również wypowiedź Minister Przedsiębiorczości i Technologii Jadwigi Emilewicz:

– Od kilku dni zgłaszają się do mnie inwestorzy z USA z branży budownictwa przemysłowego i mieszkaniowego, którzy stracili dotychczasowych dostawców – zdradziła Emilewicz. – Poszukują bardzo szybko nowych dostawców, którzy będą w stanie bardzo szybko dostarczyć dobry towar w wysokim wolumenie – i szukają ich dzisiaj w Polsce. Wiele branż może skorzystać na tej kryzysowej sytuacji, choć oczywiście trudno oszacować konsekwencje dla globalnej gospodarki – dodała szefowa resortu przedsiębiorczości i technologii.

Wiele wskazuję, że epidemia koronawirusa spowoduje straty dla polskiej gospodarki. Wzrost bezrobocia czy utrata płynności finansowej to najczęściej z wymienianych przykrych skutków pandemii. Jednak koronawirus będzie miał też wpływ na zmianę łańcucha dostaw w przemyśle, która może okazać się szansą dla polskich przedsiębiorców. Czy będą potrafili ją wykorzystać?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *