W 1902 roku polski wynalazca, Jan Szczepanik został nagrodzony wysokim hiszpańskim odznaczeniem. Hiszpanie mieli ku temu niebagatelny powód. „Polski Edison” – jak określano Szczepanika – skonstruował kamizelkę kuloodporną, która uchroniła króla Hiszpanii przed zamachem. Nie ulega wątpliwości, że wynalazcą kamizelki był Polak, ale czy na pewno Szczepanik? Dzisiaj ciężko ocenić, czy powinniśmy to osiągnięcie przypisać „Polskiemu Edisonowi” czy… zakonnikowi z Kaczanówki?
Biografia Kazimierza Żeglenia z pewnością zasługuje na opowieść filmową. Przyszedł na świat w 1869 r. w galicyjskiej Kaczanówce. Choć jego ojciec się temu sprzeciwiał – w wieku 18 lat wstąpił do Zakonu Zmartwychwstańców we Lwowie. Jednak długo w stolicy Galicji nie zagościł. W obawie przed powołaniem do austriackiej armii poprosił przełożonych o przeniesienie za granicę. Żegleń trafił do Chicago, gdzie mieściła się największa polska parafia w USA – św. Stanisława Kostki.
W 1893 r. w „Wietrznym Mieście” zdarzyła się jednak tragedia, która mocno wpłynęła na życie Kazimierza Żeglenia. W wyniku ataku szaleńca został zastrzelony burmistrz Chicago, Carter Harrison.
Młody zakonnik, gdy usłyszał o tej zbrodni, zaczął się zastanawiać nad wynalazkiem, który mógłby powstrzymać tragiczne konsekwencje takich zamachów.
Ręczne próby
Początkowe pomysły brata Kazimierza były raczej nieudane. Pierwszy prototyp kamizelki kuloodpornej składał się z blachy stalowej i zwierzęcej sierści. Żegleń dokonał eksperymentów, które wskazywały na liczne niedoskonałości. Młody zakonnik nie porzucił jednak swojej nowej misji. Postawił na jedwab.
Do skonstruowania kamizelki kuloodpornej, Żegleń wykorzystał płótno lniane „Aberdeen”. – Była to wielowarstwowa tkanina jedwabna. Jej wyjątkowość polegała na tym, że nici w każdej kolejnej warstwie biegły ukośnie do tych ułożonych poniżej. Nici były wstępnie impregnowane substancją, której składu chemicznego Żegleń nie ujawnił nawet w memoriale patentowym – opisuje w swoim tekście* Sławomir Łotysz.
Żegleń stworzył także drugi typ kamizelki – dedykowany pociskom z małokalibrowych strzelb (np. Winchester). – Jedyna różnica w konstrukcji obu pancerzy polegała na tym, że po wewnętrznej stronie swojego wielowarstwowego materiału wynalazca przewidział grubą warstwę prasowanego filcu na przekładce z tektury – zauważa Sławomir Łotysz.
W 1897 roku rozpoczęły się publiczne eksperymenty patentu brata Kazimierza. Najpierw przez ponad godzinę policyjne pistolety ostrzeliwały kamizelkę Żeglenia przyczepioną do drewnianego słupa. Tylko jedna z kul przebiła pancerz, ale nie wbiła się w drewno. Skuteczność wynalazku sprawdzano następnie na ludzkich zwłokach i zwierzętach. Na najpoważniejszy test zdecydował się sam Kazimierz Żegleń, który ubrany w swoją kamizelkę przyjmował pociski z broni palnej. Wyszedł z tego bez szwanku.
Poszukiwania technologii
Wynalazek zakonnika zaczął być coraz bardziej popularny nie tylko w USA, ale zaczęto o nim mówić także w Europie. Z tego powodu Żeglań udał się na Stary Kontynent, gdzie przeprowadzał rozmowy z potencjalnymi klientami, np. z przedstawicielami europejskich armii.
Jak się okazało to nie był jedyny powód jego wizyty w Europie. Żegleń nie miał dostępu do odpowiedniej technologii produkcji. „Jego” kamizelki były wykonywane metodą ręczną, co było bardzo niedoskonałe pod względem parametrów jakościowych. Dlatego Żegleń poszukiwał kogoś z doświadczeniem i odpowiednim zasobem technicznym. Tym kimś okazał się jego rodak – Jan Szczepanik.
Szczepanik zwany „polskim Edisonem” czy „galicyjskim geniuszem” miał już wtedy wyrobioną opinię samouka-wynalazcy. Dzisiaj na jego koncie znajduje się kilkadziesiąt odkryć technicznych, jak telektroskop (protoplasta późniejszej telewizji) czy fotometr (urządzenie do pomiaru jasności).
W 1898 r. obaj Polacy zawarli umowę, zgodnie z którą Żegleń przekazał koncepcję kamizelki kuloodpornej zakładowi Szczepanika. Natomiast druga strona zobowiązała się do stworzenia technologii, która umożliwiłaby seryjną produkcję materiału. Zyskami mieli podzielić się po równo.
Gdzie dwóch Polaków…
Rezultaty współpracy okazały się pomyślne. W Akwizgranie (gdzie mieściła się fabryka Szczepanika) przeprowadzono prace, które znacznie udoskonaliły pierwotną koncepcję Żeglenia. Skonstruowany materiał był w stanie zatrzymać kule, które przestrzeliwały blachę stalową o grubości 12 mm.
Rozpoczęła się dyskusja: kogo należy uznać za wynalazcę kamizelki kuloodpornej? Nie ulega wątpliwości, że pierwszą, ręcznie szytą kamizelkę wykonano według patentu Kazimierza Żeglenia. Eksperci podkreślali jednak fakt, że tkanina była nienajlepszej jakości, szybko się strzępiła i mogła zostać przestrzelona. Produkt stworzony w Akwizgranie był pod tym względem o wiele bardziej stabilny. Z drugiej strony zespół Szczepanika nie wprowadził żadnych poważniejszych zmian w „konstrukcji wewnętrznej” materiału Żeglenia.
Pomimo pozytywnych wyników współpracy spór o prawa do wynalazku zaczął się zaostrzać. Zarówno Szczepanik, jak i Żegleń zaczęli oficjalnie uważać się za jedynych wynalazców kamizelki kuloodpornej.
Choć produkt zaczął się cieszyć zainteresowaniem różnych wojsk, polscy wynalazcy nie doszli ze sobą do porozumienia. Obaj zajęli się swoimi, kolejnymi odkryciami. Szczepanik z powodzeniem realizował prace nad systemem barwnego filmu. Natomiast Żegleń wystąpił z zakonu, a następnie uruchomił produkcję opon, których jako istotną zaletę przedstawiano… kuloodporność.
Bzdury , pierwsze kamizelki kuloodporne były za czym ci panowie się urodzili. Zmienili ich użyteczność , poręczność . Ale napewno jej nie odkryli .