– W ciągu ostatnich kilku lat, połączenia autobusowe (głównie PKS-y) zostały zredukowane o połowę. Z miliarda przejechanych kilometrów ta liczba zmalała do 500 mln km. Przywrócimy ten miliard! Przywrócimy połączenia! – zapowiadał na konwencji rządzącej partii lider PiS Jarosław Kaczyński. W opinii publicznej zagrzmiało. Tradycyjnie pojawiły się odmienne opinie. Z jednej strony: „To likwidacja białych transportowych plam” czy „To walka z problemem cywilizacyjnym”. A z drugiej strony: „To marnowanie państwowych pieniędzy”, „ biedadotacja”„To wskrzeszanie trupa!”. W ciągu ostatnich kilku dni otrzymaliśmy konkretne zapowiedzi rządu w postaci projektu ustawy. Jakie rozwiązania proponuje Rada Ministrów? Kto będzie odpowiedzialny za walkę z „wykluczeniem transportowym”?
Przede wszystkim trzeba zauważyć jedną kwestię. Rząd nie ma zamiaru „wskrzeszać” systemu państwowego transportu publicznego, czyli słynnych PKS-ów (Państwowa Komunikacja Samochodowa).
W ramach nowej ustawy – która powinna wejść w życie za ok. 3 miesiące – to samorządy (gminne, powiatowe i wojewódzkie) będą odpowiedzialne za przywrócenie zlikwidowanych połączeń autobusowych. Oczywiście we współpracy z państwem, które przekaże na ten cel ok. 800 mln rocznie.
– Chcemy odbudować sieć dobrych połączeń. Liczymy, że znajdziemy partnerów w samorządach i w przedsiębiorcach, którzy wykonują te usługi. Za przyczyną środków budżetowych wielu zastanawiających się ludzi nad działalnością gospodarczą, może uruchomić połączenie w porozumieniu z wójtem i burmistrzem. Rząd do deficytu tej linii dopłaci – powiedział dla Radia Kraków minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Jak będzie to wyglądać w praktyce? Przede wszystkim zostanie utworzony Fundusz Rozwoju Przewozów Autobusowych. Zasilać go będą głównie środki z budżetu państwa, a jego prowadzeniem zajmie się Bank Gospodarstwa Krajowego. To z tej puli popłyną państwowe dotacje w ramach deficytu poszczególnych połączeń autobusowych. Natomiast do zadań Ministra Infrastruktury będzie należeć podział pieniędzy między województwa. Uczyni to na podstawie wytycznych Rady Ministrów, która określi je wcześniej w rozporządzeniu (pod uwagę będą brane: powierzchnia województwa, liczba jego mieszkańców i wielkość tzw. pracy przewozowej na liniach o charakterze użyteczności publicznej, określoną w planach transportowych poszczególnych regionów).
Kto będzie decydował o przyznaniu dotacji na poszczególne linie? Główne obowiązki w tym zakresie ma posiadać wojewoda. To on będzie decydował o wielkości dotacji. Ma jednak być ona nie większa niż 0,8 zł zł ( w początkowym okresie – 1 zł) od każdego wozokilometra.
Natomiast to władze samorządowe (burmistrz, starosta, marszałek województwa) będą podpisywać umowę z przedsiębiorcą świadczącym usługi transportu zbiorowego. Ma się to odbywać bez przetargu. Następnie, na początku kolejnego miesiąca, przedstawiciel samorządu skieruje do wojewody wniosek o uzupełnienie deficytu.
Wedle – niedawno złożonego – projektu Rady Ministrów 30% deficytu ma pokryć organizator przejazdu, czyli samorząd (najczęściej gmina). Jak zapowiedział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk w tym i przyszłym roku budżet państwa przekaże na ten cel ok. 800 mln zł.
Obecnie trwają konsultacje nad projektem ustawy. Niewykluczone, że udział samorządów w dopłacaniu do deficytu przewozów zmniejszy się do 20%.
Trzeba także zwrócić uwagę, że mechanizm dopłat ma być swego rodzajem bodźcem, by przywrócone połączenia autobusowe okazały się opłacalne. Minister Adamczyk podkreślił, że po kilku miesiącach dotowania deficytu danej linii autobusowej może się okazać, że linia stała się popularna wśród pasażerów i zacznie być dochodowa. Wtedy środki Funduszu zostaną przeniesione na inną linię.
Dobra metoda?
– Powodem wprowadzenia rozwiązań przewidzianych w projekcie jest problem z zapewnieniem dostępności autobusowego publicznego transportu zbiorowego dla obywateli z uwagi na niewystarczający poziom środków finansowych na realizację zadań własnych jednostek samorządu terytorialnego w powyższym zakresie – napisano w uzasadnieniu projektu ustawy, który przesłano w minioną środę.
Chyba wszyscy możemy się zgodzić ze stwierdzeniem, że problem wykluczenia transportowego jest realny. Według obliczeń ekspertów nawet 14 mln Polaków mieszka w regionach, do których nie dociera transport publiczny. Może mieć to wpływ na aktywność zawodową, wykształcenie, dostęp do kultury, rozrywki czy poszczególnych usług.
Czy uda się wypracować rozwiązanie, które zadowoli większość społeczeństwa? Zobaczymy. Na razie różne środowiska sygnalizują problemy związane z projektem ustawy.
W rozmowie z RMF 24 przedstawiciele Związku Powiatów Polskich zastanawiali się nad dwoma kwestiami: Jakie będą kryteria przyznania dotacji (które połączenia będą warte finansowania)? A także – Jak długo rząd będzie dotował połączenia?
– Bo jeśli dany powiat uruchomi daną linię, to nie może funkcjonować w niepewności, czy w przyszłym roku dostanie pieniądze czy nie – powiedział dla RMF Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich.
Swoje wątpliwości przedstawił również Bartosz Jakubowski z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. : – Nie wiem, po co powoływać fundusz w Banku Gospodarstwa Krajowego. Można było po prostu przekazywać środki z budżetu państwa w formie dotacji celowych – powiedział Jakubowski dla Dziennika Gazeta Prawna. Zwrócił on także uwagę, że dotacje nie powinny być przydzielane na zasadzie „kto pierwszy – ten lepszy”
– Nie jest też jasne, czy ta zasada będzie utrzymana po 2021 r. i generalnie co się stanie, gdy wniosków będzie tyle, że pieniędzy zabraknie. Moim zdaniem z ustawy wynika, że po pieniądze mogłaby wystąpić nawet Warszawa, która przecież też jest organizatorem publicznego transportu zbiorowego. Boję się scenariusza, w którym pieniądze z FRPA wyciągnęłyby bogate samorządy, a nie te, które mają realny problem – powiedział ekspert CAKJ dla DGP.
Niektóre środowiska podpowiadają, jakie rozwiązania powinien uwzględnić prawodawca w nowej ustawie. Klub Jagielloński oraz Stowarzyszenie „Miasto jest Nasze” przedstawiło 5 postulatów do Premiera i marszałka Sejmu. Zawarto w nich m. in. warunek zapewnienia minimalnych standardów zapewniających bezpieczeństwo transportowe. Są to:
-
sieć połączeń użyteczności publicznej;
-
co najmniej 4 pary połączeń na dzień między sąsiadującymi gminami, a także pomiędzy sąsiadującymi miastami powiatowymi;
-
regularne kursy przez cały dzień, również w soboty, niedziele i święta;
-
przystępne ceny biletów;
-
integracja taryfowa (wspólny bilet, wspólne ulgi);
-
stabilny rozkład jazdy;
-
tabor dostosowany do osób starszych, z niepełnosprawnościami, z wózkiem.
Być może warto by było skorzystać z doświadczenia naszych południowych sąsiadów, którzy w pewnych regionach skutecznie poradzili sobie z problemem wykluczenia transportowego. Pisał o tym na łamach portalu transport-publiczny.pl Peter Jančovič. Zwrócił on uwagę, że komunikacja zbiorowa okazała się opłacalna w tych obszarach Czech i Słowacji, w których odpowiednio skoordynowano komunikację autobusową i kolejową. Trzeba zauważyć, że do tej kwestii odnieśli się premier Morawiecki i minister Adamczyk. – Marzy mi się nawet jeden wspólny bilet – zauważył Morawiecki. A Adamczyk dodał: – Pracujemy nad tym.
Według Jančoviča bardzo istotna jest również integracja rozkładowa, a także system odpowiedzialności za transport publiczny. Np. na Słowacji za transport regionalny odpowiadają trzy podmioty, a w Czechach tylko jeden – województwo.
—
Na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki żartobliwie zwrócił uwagę, że w latach 90-tych PKS znaczył : Powolny, Kiepski Siermiężny. – Ale czasami lepiej żeby taki był, niż, żeby w ogóle nie było połączenia – dodał prezes Rady Ministrów.
Miejmy nadzieję, że nowy system połączeń będziemy cenić nie tylko za to, że jest, ale także za sprawność i jakość komunikacji autobusowej.
Dodaj komentarz