„Na to ma kowal kleszcze, żeby sobie rąk nie sparzyć”. To jedno ze znanych polskich przysłów. Czy nadal aktualne? Zobaczcie najnowszy odcinek programu „Fabryki w Polsce”! Aby pokazać Wam nowoczesną kuźnię, odwiedziliśmy zakład produkcyjny firmy Hirschvogel w Gliwicach. Dlaczego nie spotkamy tu kowala z młotem? Jak pracuje prasa o nacisku 2 tys. ton?
Hirschvogel Automotive Group to jeden z największych międzynarodowych dostawców branży automotive w zakresie kucia stali oraz dalszej obróbki. Ponad 6 tysięcy członków załogi Grupy pracuje w Niemczech, Chinach, USA, Indiach, Meksyku oraz – przedstawionym w programie – zakładzie w Gliwicach. W 2018 r. Hirschvogel wyprodukował 376 tys. ton produktów.
Części wytworzone w zakładach Hirschvogel możemy spotkać w większości pojazdów z silnikiem dieslowym. Pracownicy przedsiębiorstwa produkują części układu napędowego, układu wtrysku silnik, podwozia i nadwozia, skrzyni biegów oraz silnika.
W gliwickim zakładzie firmy odbywają się procesy zarówno kucia na gorąco, jak i na zimno. W czasie tego pierwszego sztabki podgrzewane są do takiej temperatury (ok. 1200 stopni), by zaszedł proces rekrystalizacji. – Hirschvogel prowadzi proces kucia w matrycach zamkniętych, w ramach którego matryce tworzą pożądany obrys elementu w kilku etapach – informuje firma na swojej stronie internetowej.
Natomiast w czasie kucia na zimno nie następuje podgrzewanie materiału. – Jako, że nie dochodzi do skurczu ani tworzenia się zgorzeliny, kute na zimno elementy mają precyzyjniejszy kształt i wymiary niż porównywalne części kute na gorąco. Jednak wybór materiałów i geometrii jest bardziej ograniczony niż w przypadku kucia na gorąco. Z tego powodu kucie na zimno jest odpowiednie dla wałów napędowych o minimalnych tolerancjach obróbki – czytamy na stronie Hirschvogel.
Dodaj komentarz