Praca w fabrykach

Czy szkoły zawodowe są jeszcze potrzebne? Potrzeba nowego modelu kształcenia

Zawodówka. Jeszcze do niedawna to hasło nie kojarzyło się najlepiej. Słabe wykształcenie, niewielkie perspektywy zrobienia kariery, kiepskie zarobki, brak kwalifikacji. – Jeśli chcesz zrobić karierę, to musisz iść na studia – takie przekonanie panowało w większości domów. Czy dzisiaj sytuacja się zmieniła? Przed jakimi wyzwaniami obecnie stoi szkolnictwo zawodowe? Jakie działania należy podjąć, by lepiej dostosować system do potrzeb uczniów, ale także ich przyszłych pracodawców?

Krakowski Park Technologiczny wydał specjalny raport, w którym jego autorzy analizują współpracę pomiędzy szkołami zawodowymi a przedsiębiorstwami na terenie Małopolski. W tym celu przeprowadzono badania ankietowe z zarządzającymi placówkami oświatowymi oraz firmami.

Co wynika z ankiety?

Zdecydowana większość szkół jest zadowolona ze współpracy z prezesami firm. Nie działa to jednak w drugą stronę – blisko 40% ankietowanych przedsiębiorców określa partnerstwo z „zawodówkami” jako słabe. Dlaczego? Wyjaśnia to poniższa rozmowa Jarosławem Komorniczakiem – jednym z autorów raportu KPT.

Dyrektorzy szkół najczęściej współpracują z małymi i średnimi przedsiębiorstwami, tylko 19% porozumiało się z dużymi firmami. Z badań KPT wynika również, że nawiązanie kontaktu wychodzi najczęściej od przedstawicieli oświaty.

Najczęstszym elementem wzajemnej kooperacji są praktyki uczniów. Oprócz tego mają miejsce wizyty zawodowoznawcze, staże oraz prelekcje w szkołach.

Z badań także wynika, że 9 na 10 przedsiębiorców poszukuje pracownika o wykształceniu technicznym – co ważne – taka sama ilość ankietowanych wskazała, że ma problemy ze znalezieniem wykwalifikowanego personelu. Jednocześnie tylko 6% respondentów uznało, że poszukuje pracownika niewykwalifikowanego. To powinno implikować chęć bliskiej współpracy właścicieli zakładów i szkół zawodowych.

Jakie bariery?

Według przedstawicieli szkolnictwa branżowego najczęściej występującym problemem w partnerstwie z firmami jest deficyt pracowników z odpowiednimi uprawnieniami dydaktycznymi. Z ankiet wynika również fakt, że duża część przedsiębiorców nie ma odpowiedniej wiedzy na temat współpracy ze szkołami zawodowymi, a 1/3 z nich jest tej współpracy po prostu niechętna. Potwierdzają to także wyniki rozmów z właścicielami zakładów. Większość z nich uznaje, że nie ma wiedzy ani czasu, by szukać informacji o możliwych ramach partnerstwa z „zawodówkami”.

Czy jest szansa, by to zmienić? O tym Portal Fabryki w Polsce rozmawiał z jednym z autorów raportu – Jarosławem Komorniczakiem:

Portal Fabryki w Polsce: Wydaje się, że jeszcze do niedawna w społeczeństwie funkcjonowała pewna niechęć do szkół zawodowych. Z czego to się brało? Czy nadal mamy z tym do czynienia?

Jarosław Komorniczak: Rzeczywiście istniał taki trend, który powoli się przełamuje. Panowało przekonanie, że wykształcenie ogólne, a potem studia wyższe są przepustką do tej dobrej kariery i wartościowego zawodu. Jednak z biegiem czasu, ludzie zaczęli zauważać, że jakość polskiego szkolnictwa wyższego wcale nie jest aż tak dobra, jakby się wydawało. Część społeczeństwa zorientowała się, że nie wszystkie kierunki studiów gwarantują dobrą pracę, a niektórzy z absolwentów uczelni nie mogą jej nawet znaleźć.

Kto wykształci Twojego pracownika” – to tytuł raportu Krakowskiego Parku Technologicznego, którego jest Pan jednym z autorów. Dlaczego zdecydowaliście się Państwo na tę tematykę?

W Małopolsce są dwa główne problemy, które hamują rozwój inwestycji w regionie. Jeden z nich to problem znalezienia odpowiedniej działki pod budowę np. fabryki – nasz region ma rozdrobnioną strukturę, stąd ciężko wyszukać duży kawałek gruntu pod inwestycję. Jednakże równie istotny kłopot to kwestia braku odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. To bardzo poważna blokada.

KPT postanowiło włączyć się w proces odwrócenia tego trendu?

Obecny rząd prowadzi politykę, która wspiera funkcjonowanie „zawodówek” – dąży do przywrócenia pewnego etosu szkolnictwa zawodowego, zatraconego w ostatnich 20-tu latach. W te działania zostały włączone spółki, zarządzające strefami ekonomicznymi, a obecnie Polską Strefą Inwestycji – jako wsparcie dla tego procesu. Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniom zarówno rynku, jak i władz państwowych, postanowiliśmy zintensyfikować swoją aktywność. Jako punkt wyjścia, chcieliśmy przeprowadzić rzetelną analizę w obszarze współpracy pomiędzy przedsiębiorcami a szkolnictwem zawodowym. Nie zastąpimy szkoły czy kuratorium, ale także nie zadecydujemy za właścicieli przedsiębiorstw. Możemy za to wpłynąć na polepszenie możliwości współpracy pomiędzy obiema stronami

Z raportu KPT wynika, że jedną z najpoważniejszych barier pomiędzy szkołami zawodowymi a przedsiębiorstwami jest komunikacja. Wykazaliście Państwo, że obie strony posługują się nawet innymi terminami w nazwach zawodów.

Dokładnie. Dlatego jedną z rekomendacji, którą stawiamy w raporcie jest rozpoczęcie systemu pośrednictwa w nawiązywaniu współpracy między firmami i szkołami zawodowymi. Chodzi o to, aby instytucje „otoczenia biznesu” miały możliwość funkcjonowania w formie tłumacza -pośrednika.

Jakie zadania pełniłby taki pośrednik?

Przede wszystkim chodzi o ułatwienie w nawiązaniu kontaktu między zakładem a szkołą. Pośrednik pomagałby w znalezieniu partnera, usprawniłby przejście przez kwestie formalne. Taka instytucja byłaby swoistym katalizatorem w rozpoczęciu pewnych działań, a następnie mogłaby rozwiązywać problemy we współpracy. Trzeba pamiętać, że przedsiębiorcy to ludzie, którzy mają ograniczoną ilość czasu.

Ich celem jest przynoszenie zysku dla firmy…

Zgadzam się, dlatego nie możemy się dziwić, że brakuje im czasu na zajmowanie się wyszukiwaniem partnerów wśród przedstawicieli szkół zawodowych. W dodatku biznesmeni muszą sprawdzić czy taka placówka okaże się wiarygodnym współpracownikiem, np. czy będzie miała odpowiedni profil kształcenia, który będzie przydatny w ich zakładzie. Wszystkie te kwestie ułatwiłoby funkcjonowanie pośrednika.

W raporcie widać pewną dysproporcję w ocenie współpracy pomiędzy przedstawicielami szkół a menadżerami firm. Ci pierwsi są zadowoleni, a przedsiębiorcy – bardziej niechętni.

To są różnice między systemem edukacji a modelem wolnorynkowym. Obie strony mają inne kryteria oceny i zupełnie różne oczekiwania.

Dyrektor, aby móc ukończyć pewien proces szkolenia, musi przeprowadzić praktyki zawodowe. Niestety, zdarza się, że ma problem by znaleźć jakąkolwiek firmę, w której uczniowie mogliby te praktyki odbyć. Wtedy za sukces – według mojej opinii – będzie mógł uznać sytuację, w której przedsiębiorstwo zgodzi się na przyjęcie uczniów na praktyki.

A jaka jest perspektywa przedsiębiorcy?

Jemu taka współpraca musi się ekonomicznie opłacać. Właściciel zakładu oczekuje, że uczeń, który przychodzi na praktyki, będzie później jego pracownikiem. Przedsiębiorca chciałby zauważać u praktykanta, że ten udowodni mu swoją wiedzą i zaangażowaniem, że inwestycja w prowadzenie praktyk będzie dla firmy opłacalna. Nie zawsze tak się dzieje. Warto pamiętać, że przedsiębiorca nie musi nikogo przyjmować na praktyki, a szkoła jest zobligowana by to swoim uczniom zapewnić.

Z badań wynika, że szkoły współpracują głównie z małymi i średnimi przedsiębiorcami. Dlaczego tak się dzieje?

Szkoły powinny zapewnić uczniom odpowiednią liczbę miejsc do odbycia praktyk. Czasem jest to kwestia zorganizowania zajęć nawet dla całego rocznika, czyli ok. 100 osób. Nawet jeżeli szkoła nawiąże współpracę z dużą fabryką, to ten zakład nie będzie miał takich mocy przerobowych, by przyjąć taką liczbę praktykantów. Dlatego szkoły muszą poszukiwać jak największą liczbę partnerów, gotowych do współpracy.

Badania były prowadzone na terenie całego województwa małopolskiego. Czy zauważył Pan różnice w funkcjonowaniu szkół zawodowych w mniejszych ośrodkach, a tymi w Krakowie?

Zaobserwowałem, że im dalej od dużych ośrodków, tym występują większe problemy ze znalezieniem chętnych przedsiębiorców do współpracy. Rozmawialiśmy z dyrektorami szkół, którzy chcieliby bardziej angażować się w partnerstwo z firmami, np. tworząc klasy patronackie. Niestety, zdarzały się przypadki, w których kierownicy placówek cieszyli się, że mogą zapewnić uczniom jedynie miejsca w praktykach zawodowych.

A jakie są inne możliwe formy współpracy między przedsiębiorcami a szkołą zawodową?

Moim zdaniem najbardziej skutecznym modelem edukacyjnym jest kształcenie dualne. Uczeń spędza sporą część dnia w zakładzie pracy, w którym wykonuje zadania, dostosowane do jego wiedzy, umiejętności czy wieku. Wtedy nie tylko odbywa on obowiązkowe praktyki, ale także „uczy się” realnego środowiska pracy. Korzysta na tym pracodawca, gdyż może dostrzec on efekty swoich inwestycji. Przedsiębiorca wie, że jeżeli po 2-3 letnim cyklu edukacyjnym jest zadowolony z pracy tego młodego człowieka, to może go później zatrudnić – jako w pełni wykwalifikowanego pracownika. Co więcej, nie musi ponosić szeregu różnych kosztów – szkolenia i przygotowania pracownika czy dostosowania go do pracy załogi. Dlatego uważam, to rozwiązanie za korzystne dla obu stron: pracodawca ma idealnie sprofilowanego pracownika, a uczeń kończąc edukację w takim modelu, ma praktycznie zagwarantowaną pracę. Badania pokazują, że 90–100% absolwentów kształcenia dualnego znajduje później zatrudnienie w firmie.

Często porównujemy naszą sytuację do państw zachodnich. Jak w tym kontekście funkcjonuje polskie szkolnictwo zawodowe?

Według mojej opinii najlepszym przykładem jest model niemiecki, gdzie bardzo dobrze sprawdza się – wcześniej wspomniane – kształcenie dualne. Jednak jest podstawowa różnica w działaniu tegoż systemu. W Niemczech za prowadzenie takiego kształcenia odpowiedzialne są samorządy gospodarcze, to one, np. ustalają program edukacji. Generalnie myślę, że powoli zaczynamy czerpać z dobrych wzorców. Ważne, że nie ma barier prawnych. Teraz najważniejszą kwestią jest przekonać się do lepszego modelu i wprowadzać pojedyncze rozwiązania na skalę masową.

Rozmawiał Piotr Juchowski

One thought on “Czy szkoły zawodowe są jeszcze potrzebne? Potrzeba nowego modelu kształcenia

  1. PiotrLenarczyk Reply

    Nawet, jakby ten sam kolo ( np. doktorant ), przedstawiłby się jako absolwent zawodówki, lub zwykły ćwierćinteligent ( po studiach ), to i tak stereotypy są nieubłagane – po zawodówce dostanie zawsze dużo mniej. Dodatkowo jest gorzej uważany w środowisku pracy – taka socjologiczna zagwozdka. Problem kształcenia jest złożony – składają się na niego wieloletnie zaniedbania, zwłaszcza swego czasu „menedżerskie” myślenie i kształcenie. Każde rozwiązanie nieoparte o ciężką i efektywną pracę skończy się niezabawną kompromitacją.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *