Prowadzenie rodzinnego przedsiębiorstwa to nie taka prosta sprawa. Trzeba sprawnie przekazać swojemu następcy fach zarządzania firmą. Historia rodziny Wedlów pokazuje, że każde kolejne pokolenie wniosło do fabryki czekolady coś cennego. Poznajcie losy trzech generacji twórców, słynnej do dziś, marki E. Wedel.
Budowę czekoladowego imperium rozpoczął Karol Wedel. A właściwie Karl Ernst Heinrich Vedel, bowiem przedsiębiorca pochodził z Niemiec. Wiele jednak wskazuje, że wychował swoje dzieci w duchu polskim, a Wedlowie niejako stanowili rodzinę „Polaków z wyboru”.
Tajemnice cukiernictwa Karol poznawał w wielu europejskich miastach – Londynie, Paryżu czy Berlinie, jednak w 1845 roku przybył do Warszawy. To z tym miastem związały się losy jego rodziny. Początkowo podjął pracę w jednej z warszawskich cukierni, a następnie otworzył swój biznes przy ul. Miodowej.
Karmelki, figurki cukrowe, ciasta, czekolada twarda. Takie produkty serwowano w eleganckiej cukierni, która coraz bardziej przyciągała nowych klientów. Oczywiście w wedlowskiej cukierni podawano także czekoladę do picia (nawet 500 filiżanek dziennie) oraz inne napoje jak kakao, poncz czy syrop słodowy.
Karol Wedel zapoczątkował także produkcję na masową skalę. Około 1854 roku sprowadził z Francji nowoczesną maszynę parowo-walcową.
Niejeden z właścicieli dobrze prosperującego przedsiębiorstwa chciałby z powodzeniem przekazać prowadzenie firmy swoim dzieciom dzieciom. – Sukcesem nie będzie to, że pomnożycie pieniądze. Tylko to, że będziecie potrafili przekazać firmę kolejnemu pokoleniu – powiedział swoim synom Andrzej Furman, założyciel Aflofarmu, rodzinnej fabryki leków. (szerzej o tej historii przeczytacie TUTAJ). Z podobnego założenia wyszedł Karol Wedel.
Prezent ślubny
Podczas ślubu swoich dzieci rodzice zazwyczaj nie szczędzą grosza. Ale zapewne mało kto przekazuje potomkom… fabrykę czekolady. Taki prezent w dniu wesela otrzymał Emil Wedel, syn Karola.
Proces przejęcia rozpoczął się dużo wcześniej. Emil zbierał doświadczenie w branży cukierniczej zarówno u swojego ojca, jak i na zagranicznych praktykach. W 1872 r. po ślubie z Eugenią Bohm objął całkowicie kontrolę nad cukierniczym przedsiębiorstwem i zaczął realizować swoje śmiałe pomysły. Następca Karola unowocześnił produkcję, a w cukierni pojawiły się nowe wyroby.
W wedlowskich sklepach zaczęło się pojawiać coraz więcej klientów. Dlatego Emil przeniósł rodzinną fabrykę z ulicy Miodowej na Szpitalną. Nieopodal wybudowano także „staroświecki sklep”, gdzie działała pijalnia czekolady. Co ciekawe pod tym adresem nadal można napić się słodkiego napoju z nasion kakaowca.
Emil postawił na działania promocyjne. Choćby w okolicy świąt jego pracownicy wytwarzali specjalne pudełeczka prezentowe, zestawy na wzór paryskich bombonierek czy czekoladowe jaja i produkty do koszyczka wielkanocnego.
Słodycze Wedla były do tego stopnia popularne, że zaczynały się pojawiać… podróbki tej cukierniczej marki. Aby zabezpieczyć swoje wyroby, warszawski fabrykant zdecydował się na każdej tabliczce czekolady umieszczać własnoręczny podpis. „E. Wedel” nie tylko gwarantował oryginalność przedsiębiorstwa, ale stał się także nieformalnym logiem spółki. Zresztą do dziś wielu z Was kojarzy ten charakterystyczny podpis na słodyczach marki Wedel.
Emil Wedel podobnie jak jego ojciec uznał za słuszne, aby wprowadzać do zarządzania firmą swojego syna – Jana. Od 1908 r. zaczęli wspólnie prowadzić biznes, a kilkanaście lat później, po jego śmierci, Jan zaczął samodzielnie zarządzać marką E. Wedel.
Nowoczesna firma
Rządy Jana w spółce rozpoczęły się już w niepodległej Polsce. Jego nowa koncepcja prowadzenia firmy to realizacja awangardowych pomysłów oraz modernizacji przedsiębiorstwa.
Jan Wedel wprowadził do życia nowoczesne koncepcje marketingowe. W latach 20. jako jeden z pierwszych uruchomił automat vendingowy ze swoimi produktami. Innym z jego działań promocyjnych było udzielanie sponsorowanych wywiadów. W jednym z nich mówił: „Czekolada Wedla to idealne połączenie wzmacniającego mózg cukru i odżywczego kakao”. Jeszcze inny przykład marketingowej aktywności to organizowanie konkursu na najlepszy plakat promujący firmę. W połowie lat 20. powstała grafika, która cieszyła się ogromną popularnością. Można było na niej zobaczyć małego chłopca na zebrze, który niesie tabliczkę czekolady. Plakat wkrótce stał się logiem warszawskiej fabryki.
Markę „E. Wedel” reklamowano nawet z powietrza. Bowiem zakupiony przez Jana Wedla samolot RWD-13 nie tylko transportował czekoladowe wyroby na Wybrzeże, ale także
promował wyroby firmy. Zrzucano z niego ulotki oraz promocyjną czekoladę.
Niewątpliwie do zasług Jana należy wprowadzanie do sprzedaży nowych wyrobów. Firma pod jego kierownictwem sprowadzała z Ameryki Południowej specjalną odmianę ziaren kakaowca, na bazie której powstały wedlowskie słodycze. Jednak najbardziej znany produkt wprowadzony przez Jana Wedla to „ptasie mleczko”. Mleczna pianka waniliowa pokryta czekoladą jest znana do dzisiaj.
Jan Wedel stawiał nie tylko na nowoczesne działania promujące firmę, ale także na innowacyjną produkcję. Z tego powodu przeniósł on fabrykę firmy z ulicy Szpitalnej na Kamionek, gdzie przy ul. Zamyoskiego otwarto nowy zakład E. Wedel. W obiekcie spółki można było znaleźć wiele automatów, które stopniowo zaczęły zastępować pracę ręczną.
Smutny koniec rodzinnej firmy
W okresie II wojny światowej rozpoczął się trudny czas dla rodzinnego przedsiębiorstwa Wedlów. Fabryka mogła produkować jedynie na potrzeby niemieckiego okupanta. Sam właściciel próbował pomagać rodakom, dostarczając tym najuboższym produkty ze swojego zakładu.
Po 1945 r. fabryka została znacjonalizowana. Początkowo Jan Wedel mógł pełnić funkcję doradcy, ale kilka lat później został całkowicie usunięty z zakładu. Nie miał nawet prawa wstępu do obiektu marki, z którą jego rodzina była związana od prawie stu lat. Fabryka na Kamionku funkcjonowała w ramach Zakładów Przemysłu Cukierniczego im. 22 lipca. Sam Wedel zmarł bezpotomnie w 1960 roku.
Już po 1989 r. marka E. Wedel była przejmowana przez różne prywatne firmy. Obecnie należy do japońskiego koncernu Lotte.
Dodaj komentarz